|
imprezki klasy 31 Drinking beer
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Commandirov
Dołączył: 01 Cze 2005
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 10:54, 08 Cze 2005 Temat postu: 6 czerwca 2005, Impreza na działce u Patryka (17:30 - 23:00) |
|
|
Przyjechałem na imprezke około 17:30, na działce był już Patryk(gospodarz) z Sylwią i Dudkiem. Szczerze mówiąc spodziewałem się że będzie was tam trochę więcej. W końcu, o ile dobrze słyszałem, większość wiary miała już być na miejscu od 13:00 Tak więc gówno z powitania i gówno z dobrego wejścia Dudek siedział sobie w dobre na krześle z e słomianym kapeluszem na głowie zsuniętym na oczy(do dzisiaj w chuj nie wiem na co mu było odgrywać John'ego Weyne'a skoro przez cały dzień ani na chwilę nie wyszło słońce ) Obok niego stało piwo marki "Żubr"-jak podejżewam już wcześniej bezlitośnie opróżnione przez łapczywe gardło Dudka.
Choć darłem się na całe gardło nucąc przy okazji "Marsz Imperatora" z Wojen Gwiezdnych, żeby nadać mojemu wejściu trochę polotu to dopiero brutalne szturchnięcie było w stanie oderwać Dudkową uwagę od muzyki wydobywającej się z jego mp3 playera firmy Creative. Spod słomianego kapelusza spojżały na mnie oczy, które mówiły same za siebie że butelka "Żubra" stojąca na białym-plastikowym stole obok Dudka, nie była pierwszą i jak sądze nie zamierzała być ostatnią Po chwili zobaczyłem Patryka wychodządzego pewnym lecz nieco ospałym krokiem z jego przytulnego działkowego schronienia. Jako gospodarz z uśmiechem na ustach miło się ze mną przywitał, a jego oczy mówiły "Mam nadzieje że Sylwia za bardzo nie ostygnie pod moją nieobecność????"
Zaprowadzono mnie do środka gdzie już leżała Sylwia, stygnąca jak silnik młodego BMW podczas postoju w bardzo długiej trasie. Bynajmniej nie czekała na mnie Leżała sobie beztrosko na łózku, tym samym na którym w pięciu chłopa staraliśmy się zasnąć podczas jednej ze wcześniejszych imprez. Przypominając sobie rozmiary"salonu" w którym się znajdowaliśmy zastanawiałem się "jak do ciężkiej cholery 11 osób było w stanie spędzić w nim noc, a przy okazji robić wiele innych rzeczy, które wymagały nieco więcej przestrzeni
Odłożyłem moją torbę w której spoczywały trzy puszki wybornego Lecha Pilsa, pieszczącego podniebienia milionów imprezowiczów oraz Nachos o smaku serowym, które zniknęło w ciągu 5ciu minut gdy zabawa w pełni się rozkręciła.
Gospodarz usiadł obok swojej dziewczyny i dopiero wtedy zobaczyłem że w porównaniu z Patrykiem Sylwia całkiem ładnie się opaliła, czego niestety nie można powiedzieć o "oczach ważki" Dudka które w tym samym momencie ukazały mi się przed oczami. Kiedyś nabawisz się z tego powodu podrażnienia moszny, zobaczysz.
Dowiedziałem się że oczekujemy przybycia Bartka z wierzą, należącą do Wery(ten miał się stawić dopiero okolo 22:00). Rzeczywiście na działce u Patryka było nieludzko cicho, ale to była tylko cisza przed burzą CDN.
CD. Początkowo w zasadzie nie zapowiadało się ciekawie; 4 osoby na działce w tym trzech facetów i jedna kobita. Czas urozmaicał oczywiście Dudek, który nie patrząc na wzbierające w nas zniesmaczenie przebrał się w strój do opalania Sz. P. Pozorskiej oraz wspomniany wcześniej przeze mnie słomiany kapelusz.
Sącząc chłodnego Leszka Pilsa wyszedłem na werandę żeby dotlenić kubki smakowe. Dobre piwko sprzedawane po promocyjnej cenie w PiP smakuje o wiele lepiej na otwartej przestrzeni. W pełni delektując się „świeższym” powietrzem, perspektywą zbliżającej się imprezy i delikatną goryczką wyśmienitego Pilsa ujrzałem krępą postać wyłaniającą się zza drzew rosnących przy drodze na ogródkach działkowiczów. Szła pewnie i zdecydowanie a jej postawa wskazywała na to że niesie coś cięższego. To był Bartek. Podążał przed siebie dumnie niczym Terminator, z tym że na kamiennej twarzy dało się dostrzec grymas zadowolenia i ulgi. Obecność tej osoby gwarantowała: dużo picia, dużo śmiechu i jeszcze większą dawkę dobrej zabawy. Powitaliśmy radośnie go, dostarczoną przez niego Wereszczakową wierzę oraz wysokoprocentowy trunek, który wyciągnął z błękitnej torby oznaczonej białymi napisami „LECH POZNAŃ” (prawdopodobnie należała do wereszczaka). Zaczęło robić się ciekawie. Dudek wyskoczył ze swojego kobiecego kostiumu i wbił się w zwykłe ciuchy, z wyjątkiem słomianego kapelusza który cały czas spoczywał na jego mózgoczaszce, która w początkowym założeniu miała być schronieniem dla organu wewnętrznego zwanego mózgiem Teraz jej rola ograniczała się jedynie do utrzymywania owego nakrycia głowy w stałej pozycji. Na zewnątrz wylegli także Sylwia i Patryk. Wszyscy(chyba prócz Sylwi) zaczęliśmy raczyć się chłodnymi browarami tworząc sobie w głowach koncepcje dotyczące rozpakowania i ustawienia wierzy(każdy powód jest dobry ). W domku zgromadziliśmy spory arsenał płyt i kaset, które przy pomocy mniej lub bardziej ognistych płynów miały poruszyć nasze gardła i nogi. Na to drugie nie trzeba było długo czekać. Kiedy Patryk i Sylwia ruszyli ku bramom aby wpuścić kolejnych gości Bartek Dudek i ja analizowaliśmy i ocenialiśmy płyty przegrane w pośpiechu przez Dyktę. Poruszeni imprezową atmosferą, zamrażarką pełną piwa i obecnością półlitrowej butelki wódki postanowiliśmy spalić trochę „vol’tów” podczas tańca synchronicznego. Wyszło nam całkiem nieźle Zadowoleni, z szumem głowach i z żołądkami wypełnionymi spienionymi browarami podjęliśmy nowych gości, Magdę i Macieja.
Niedługo później pojawili się także Krzysiu i Piotr z Faustyną. Niestety prawie wszyscy na tym pieprzonym balu byliśmy zmuszeni wypić mniej lub więcej alkoholu co baaardzo się nam nie podobało Za parkiet do tańca mieliśmy kawałek chodnika przed werandą domku na którym łatwo było porozpieprzać sobie obie kostki naraz. Był też kawałek trawnika, bardziej bezpieczny ale dostanie się nań wiązało się z przejściem rzeki grządek, którą chyba tylko Piotr, Faustyna i Sylwia byli wstanie przekroczyć.
Wymyślony kiedyś przez nas patent rozpalania grila odebrał nam niestety możliwość słuchania znakomitej muzyki z wierzy naszego klasowego sportowca, która ku naszemu wkurwieniu nijak w swojej niezawodności przypominała niezawodność Wereszczaka podczas klasowych meczy piłki halowej Ale „lepszy Rydz niż nic”
Niektórzy z nas tańczyli, inni rozmawiali, spacerowali oraz jedli (picie przypisane było oczywiście do każdej z tych czynności). Niedobór płci pięknej zrekompensowała nam pani Luksusowa, która w eleganckim stylu spóźniła się na nasze „spotkanie towarzyskie”. Przyszło nam się raczyć także tortem „o tysiącu smakach” a la Faustyna, który był wyśmienity. Był tak pyszny że ktoś wpierdolił wszystkie „Delicje” stanowiące integralną część dekoracji owego deseru.
O 23:00 (tak sądzę) wsiadłem na mój wierny rower, w którym pokładałem nadzieję, że po trzech piwach i paru kieliszkach wódki, rozpozna drogę do domu i mnie do niego bezpiecznie dowiezie. Rowerek znał drogę
Napiszcie co się działo po 23:00 jestem ciekaw czy ominęło mnie coś zabawnego!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 16:46, 13 Cze 2005 Temat postu: |
|
|
jako że skonczylem juz edukacje z pania magister K. Spychała to nie bede sie rozpisywał (mam dziury w pamięci ) i streszcze to do jednego linku ! [link widoczny dla zalogowanych] -> zaznaczam ze zdjecia zostaly zrobione moim nowym zajebistym aparacikiem r507 !!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|